Perfumeryjna pomysłowość

 

Zapachów, tak jak kolorów, jest niezliczona masa; jedne są oczywiste i łatwe do rozpoznania, inne to zagadkowe mieszanki trudne do odgadnięcia.

Niemniej jednak ile ludzi, tyle opinii; ile nosów, tyle aromatów. Nic więc dziwnego, że po pewnym czasie niektórym osobom – tym co bardziej wymagającym – wypuszczane na rynek perfumy zaczynają się nudzić. I dlatego też do głowy przychodzą im śmiałe pomysły na nowe zapachowe kompozycje. Bo czym są np. nowe męskie perfumy Dolce Gabbana, kiedy można wypsikać się zapachem zroszonej poranną rosą łąki. Gdzie są granice rozsądku? Perfumy można by podzielić na dwie robocze grupy – normalne i dziwne. Do tych pierwszych jesteśmy przyzwyczajeni, dlatego na dłuższą metę nie wzbudzają w nas większego zaskoczenia, natomiast te drugie, jakkolwiek nietypowe, zdają się prowokować różne reakcje, mniej lub bardziej pozytywne. Owocowe czy kwiatowe aromaty odchodzą przy nich w prędkie zapomnienie.

Pytanie tylko, czy taka ekstrawagancja to tylko chwilowe zrywy kreatywności, czy znajdzie swoich zwolenników na dłużej albo zyska popularność do tego stopnia, że te „dziwne perfumy” staną obok „normalnych” na drogeryjnych półkach.

Tymczasem kilka zapachowych przykładów, które z pewnością nie należą do oczywistych. Angielski producent wyrobów mlecznych Eau de Stilton doszedł do wniosku, że nic złego się nie stanie, jeśli do nowo tworzonych perfum, w których skład wchodziła waleriana, szałwia i rozmaryn, dodać jeszcze ser pleśniowy. Jego niebieska odmiana z pewnością trafiła w gusta miłośników nabiału. I o ile bazowanie na tego typu jedzeniu jest jeszcze jako tako zrozumiałe, tak trudno wyobrazić sobie, aby ktoś rozkoszował się w zapachu śmierci. A chodzi konkretnie o woń roznosząca się w domu pogrzebowym. Demeter Funeral Home (oczywiście antyczna nazwa, choć mogła być lepsza) stworzyło perfumy, w których znajdują rośliny wykorzystywane przy wieńcach pogrzebowych. Do tego trochę leśnego akcentu w postaci sosny, mahoniu lub jodły, a także lilia, jakiś chryzantem goździki. Miejmy nadzieję, że nie jest to wymysł nekrofilii.

Pozostając jednak przy tej tematyce, warto wspomnieć o dziwnych popędach żywych ludzi. Niektórym bardzo zależy na tym, aby nie tracić kontaktu ze zmarłą osobą i wspierać się zachowanym po niej zapachem. I żeby tego było mało, to nawet nie chodzi o np. rodzinę, lecz światowe gwiazdy. My DNA Fragrance stwierdziło, że wykorzystanie woni danego człowieka, który już nie żyje, do stworzenia nowej linii zapachowej wcale nie mija się z etyką i moralnością. Ostatecznie kto bogatemu zabroni? A skoro o pieniądzach mowa, Microsoft – ten sam, któremu zawdzięczamy niejedno oprogramowanie – to nie tyle firma zarabiająca krocie, ale też przytulne miejsce dla pomysłowości. Jeden z pracowników spróbował urzeczywistnić wyrażenie „zapach pieniędzy”. Miała być to woń przede wszystkim miedzianych i stalowych monet. Rzecz jasna tych cudacznych wytworów wyobraźni i mieszanek różnych aromatów jest zdecydowanie więcej, ale przynajmniej nie można narzekać na nudę w perfumeryjnym świecie; to daje więcej zapachów do sprawdzenia!

 

Ostatnie artykuły

Archiwum

Kategorie

Tagi

Mona Czerniewicz Opublikowane przez: